Forum Klan SpaceDevils Strona Główna Klan SpaceDevils
Oficjalne forum Klanu SpaceDevils z gry XyberMech
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Z pamiętnika Kapitana Ramzesa...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Klan SpaceDevils Strona Główna -> Drogi pamiętniczku
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
SD_SCORPION21-SD_TIGER21
SpaceDevils



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/2
Skąd: Marsawia

PostWysłany: Sob 19:49, 19 Sty 2008    Temat postu: Z pamiętnika Kapitana Ramzesa...

... Otworzyłem oczy i spostrzegłem, że znajduję się w kokpicie przewróconego XMecha.
- Co się dzieje? - zapytałem sam siebie, zlewając się zimnym potem.
Rozkazałem maszynie się podnieść, jednak kafar z wielkim trudem wykonał polecenie.

- Co się stało? - pomyślałem rozglądając się po kabinie. Wszystkie możliwe kontrolki mrugały na czerwono, spod klawiatury unosił się dym, nad głową iskrzyły się wystające przewody.
- Komputer, raport uszkodzeń! - wydałem komendę. Głośnik milczał. Spojrzałem na monitor i zacząłem czytać:
#Tarcze 6% sprawności
#Hydraulika 10% sprawności
#Celowniki zniszczone
#Radar - brak
#Dodatkowe osłony - brak
#Zasilanie 16% sprawności
- No ładnie! Wystarczy, że się przewrócę i już się nie podniosę. - powiedziałem z ironią.

Zacząłem się rozglądać po okolicy. Znajdowałem się na jakiejś pustyni, ale nie byłem w stanie przypomnieć sobie, jak się tu znalazłem. "Przecież nie spadłem z nieba."
- A może i spadłem? - szepnąłem zauważając rozbitą kapsułę ratunkową kilkadziesiąt metrów na wschód ode mnie. Powoli i ślamazarnie udało mi się do niej dotrzeć. Przez wielką dziurę w poszyciu, przez którą najprawdopodobniej wyleciałem, zobaczyłem czerwone nogi XMecha typu "snajper".
-Aschley!- krzyknąłem i bez zastanowienia opuściłem kokpit "TYTANA" i wszedłem do kapsuły. To, co zobaczyłem przyprawiło mnie w osłupienie. "Robal" doszczętnie zniszczony, a jego fragmenty porozrzucane po całej kapsule. Pilot też nie wyglądał lepiej. Po mundurze, a raczej jego fragmentach poznałem, że to był Max. Jeden z moich najlepszych ludzi! Wśród tych kawałków leżał czerwony snajper. Nie wyglądał wiele lepiej, ale kokpit miał w jednym kawałku. Nie marnując czasu dostałem się do środka.
-Aschley!- wrzasnąłem widząc długie czarne włosy. Dostałem się do niej. Miała połamane obie nogi i otwarte złamanie ręki. Wyglądała strasznie.
-Raaa...- wyszeptała.
-Nic nie mów. Spróbuję cię wyciągnąć. Będzie dobrze. Wyjdziesz z tego.- pocieszałem ją wyciągając powoli. Położyłem ją na piasku przy swoim XMechu.
-Dokopali nam.- wyszeptała.
-Kto? Ja nic nie pamiętam. - powiedziałem sprawdzając, czy nie ma więcej urazów. Miała jeszcze połamanych kilka żeber. Teraz już byłem pewien, że bez specjalistycznej pomocy nie da rady się wylizać.
-A Maa... - nie zdoławszy skończyć zdania jej głowa bezwładnie spadła na piasek. Próbowałem jeszcze ją reanimować, jednak nic nie wskórałem. Załamany usiadłem na stopie XMecha i wytężałem umysł, żeby przypomnieć sobie wszystko.


***


Nagle przeniosłem się do bazy, gdzie przy stoliku wraz z kompanami graliśmy w karty. Po chwili rozległ się alarm.
#WRÓG NA RADARACH# #WSZYSTKIE JEDNOSTKI PRZYGOTOWAĆ SIĘ# #DO OBRONY BAZY#
Zerwaliśmy się wszyscy do garaży, gdzie znajdowały się nasze XMechy. Gdy wsiadaliśmy do naszych maszyn, pierwszy pociski zaczęły trafiać w ich osłony. Przeszliśmy do silosów wyjściowych. Zaczęliśmy opuszczać bazę i ustawiać się w szykach bojowych. 6000 kafarów, 3000 snajperów i kilkaset robali ustawiło się przed bazą. W zasięgu wzroku pojawił się przeciwnik. To był korpus Expedycyjny Dominium. Padły rozkazy ataku.
Otworzyliśmy ogień, uniemożliwiając zmniejszenie dystansu przez przeciwnika. Dominium również otworzyło ogień, jednak tylko nieliczne pociski dosięgały naszych szeregów.

Radość z przewagi nie trwała jednak długo. Po chwili z tumanów kurzu wyłoniły się trzy potężne pancerniki. Całymi salwami pocisków protonowych zaczęły ostrzeliwać nasze pozycje. Patrzyłem jak całe szeregi "kafarów" padały na ziemię. Jeden pocisk był w stanie zniszczyć nawet kilka XMechów na raz. To był nasz koniec. Zaledwie po kilku minutach pozostało nas na placu boju zaledwie kilkaset. Jeden z pocisków uderzył w ziemię kilkanaście metrów ode mnie, jednak moim "TYTANEM" i tak porządnie rzuciło. Pozbierałem się szybko. Pozostało mii tylko 50% osłony standardowej, a dodatkowy generator osłon szlak trafił.
-Mój boże!- dopiero do mnie dotarło - Oni nas zmiażdżyli! - pomyślałem. W tej chwili do komputera trafił rozkaz o ewakuacji. Bez zastanowienia zacząłem kierować się do kapsuł. Po drodze dołączyli do mnie Max swoim "robalem" i Aschley, najlepszy snajper w bazie. Wsiedliśmy do jednej kapsuły i wystartowaliśmy.
- Nikt więcej nie przeżył. Cały oddział poległ, Kapitanie.- zameldowała Aschley. - Cały oddział. 800 Mechów. - pomyślałem spoglądając z góry na bazę.
Jeszcze nie zdołaliśmy opuścić atmosfery księżyca, gdy zobaczyłem jak jeden z "SUPER POCISKÓW" trafiła główny reaktor jądrowy Bazy, która po chwili eksplodowała, wyrzucając nas w kosmos.
- Wybuch uszkodził kapsułę, dryfujemy. Mocno zboczyliśmy z kursu. Straciliśmy sterowność. - zaczął panikować Max.
- Spokojnie, będzie dobrze, gdzieś na pewno dolecimy. - uspokoiłem go.

Drugiego dnia z rana obudził nas komputer: #KURS KOLIZYJNY# PLANETA NA KURSIE#
- Szybko do Mechów! Przygotować się do twardego "lądowania".- wydałem rozkazy.
Zaczęliśmy wchodzić w atmosferę, a po chwili uderzenie i koniec. Ocknąłem się.

-Wszyscy nie żyją. Cały oddział, wszyscy przyjaciele. Dominium zapłaci mi za to. Przez kilka dni naprawiałem TYTANA. Udało mi się usunąć większość usterek, a zniszczone elementy zastępowałem częściami z "robala" i "snajpera". Niestety, maszyna nie nadawała się jeszcze do walki bo nie udało mi się naprawić radaru.

Ruszyłem w poszukiwaniu jakiś miast z nadzieją, że zdołam dokupić brakujące części. Po kilku godzinach marszu mój kafar zatrzymał się i wyłączył.
- Co się dzieje?- zastanawiałem się przez chwile, gdy po chwili ujrzałem za mną "robala".
- Co tu robisz i kim jesteś?- zapytał pilot.
- Rozbiłem się. Szukam jakiegoś miasta. Nie wiem, gdzie w ogóle jestem.- odparłem - Jestem z bazy Ozyrys, ale on już nie istnieje. Mój księżyc przejęło Dominium.- dodałem.
- Księżyca też już nie ma. Kilka godzin po wybuchu bazy eksplodował poważnie zmniejszając armię Dominium. - wyjaśnił pilot.
Ta wiadomość bardzo mnie ucieszyła, jednak opanowana i kamienna twarz nie dała tego poznać. ...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
megabass




Dołączył: 26 Lis 2005
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: z Woodstock (chcialbym byc :* )

PostWysłany: Sob 20:18, 19 Sty 2008    Temat postu:

Hehe fajne. Ja juz pracuje nad moim nowym Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
SD_SCORPION21-SD_TIGER21
SpaceDevils



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/2
Skąd: Marsawia

PostWysłany: Nie 15:41, 10 Lut 2008    Temat postu:

...cd:

- Proszę skieruj się na południowy wschód i nie kombinuj nic, bo…- powiedział po chwili pilot „robala” - wyparujesz dodał cicho.
- Nie będę stawiał oporu, nie jestem wstanie walczyć. Moja maszyna ledwo zipie. - odparłem szczerze.
Skierowaliśmy się w wyznaczonym kierunku. Szliśmy pustynią cały dzień, tuż przed zachodem niebieskiego słońca po wschodniej stronie na horyzoncie zaczęła wyłaniać się pomarańczowo-czerwona, żarząca się potężna kula.
- Dwa słońca? - zapytałem swojego nowego towarzysza.
- Tak jakby. To, które teraz wschodzi jest już prawie wygasłe nie daje za wiele światła, ale zapobiega zamarzaniu planety nocą.
Nie wiem jak długo szliśmy w jednym kierunku. Gdy gasnące słońce było w najwyższym punkcie na niebie zmieniliśmy kierunek marszu na południowy. Po kilku godzinach na horyzoncie pojawiły się góry. Domyśliłem się, iż pilot prowadzi mnie do jakiegoś obozu, bądź bazy. Nie myliłem się. U podnóża gór, przy wejściu do wąwozu po obu stronach korytarza stały dwa „kafary” II generacji, jednak z pewnymi modyfikacjami, których nie potrafiłem zdefiniować dokładnie. Nie wiem co mój „ochroniarz” przekazał strażnikom, gdyż rozmawiali na kodowanym kanale, ale przepuścili nas bez problemów. Wąwóz nie był głęboki, a na końcu znajdowała się pieczara.
- Stój głupi! - wrzasnął pilot - Życie ci nie miłe? - dodał.
Stanąłem w wejściu do pieczary.
- OK. Teraz możemy wejść. - odparł mój towarzysz po krótkiej chwili.
Powoli i ostrożnie wkraczałem do ciemnej jaskini. Nagle jej wnętrze rozjaśniało ujawniając potężne pancerne kurtyny kilkaset metrów przede mną. Po obu stronach znajdowały się potężne działa dużego kalibru, których nie mogłem skatalogować. W jednej chwili działa aktywowały się i namierzyły mnie i mojego towarzysza. Kurtyny zaczęły się podnosić, wraz z pilotem „robala” skierowaliśmy się do środka hangaru. Działa podążały za nami nie spuszczając nas z celowników.
- Maszynę zostaw w drugim doku po prawej. Dalej idziemy pieszo. - poinformował mnie pilot.
Mój nowy towarzysz okazał się młodą kobietą. Dziewczyna podeszła do mnie, wycelowała w moim kierunku karabinek szturmowy i skierowała mnie do windy. Zjechaliśmy kilka poziomów pod ziemię. Na dole przy windzie czekało na mnie dwóch uzbrojonych mężczyzn.
- Zabierzcie go do „ciemni” i dajcie coś do jedzenia. Jest wyczerpany. Ja idę do Tima zdać raport. - wydała rozkazy - Wyślijcie też ekipę do hangaru. Niech obejrzą jego XMecha. - dodała odchodząc.
Podano mi posiłek i zamknięto w „ciemni”. Po jakimś czasie wrócili po mnie. Po zaroście stwierdziłem, iż byłem zamknięty jakieś trzy dni.
- Idziesz na spotkanie z szefem. Bądź grzeczny. - odparł jeden ze strażników.
Zaprowadzono mnie do dużej Sali gdzie w części centralnej znajdowała się mapa holograficzna, a wokół niej dyskutowała grupa ludzi.
- Przyprowadziliśmy pilota na przesłuchanie. - rzekł do tłumu strażnik.
- Kapitan z bazy Ozyrys. Witam pana. Przepraszam za maniery, ale nie przyjmujemy gości z takimi tytułami. - odparł wyłaniający się z tłumu mężczyzna – Myślę, że powinniśmy porozmawiać trochę. Mam na myśli bardzo szczerą rozmowę. Jestem Tim, a ci wszyscy piloci to moja „rodzina”. Na razie to wszystko co powinieneś wiedzieć. Reszta zależy od tego co ty powiesz mnie. Wszyscy chcielibyśmy się dowiedzieć więcej o tobie. – dodał rozglądając się po sali i towarzyszach.
- Nazywam się Ramzes Oddona. Kapitan oddziału specjalnego wchodzącego w skład ochrony bazy Ozyrys, która jak wam już wiadomo została zniszczona wraz z księżycem na którym się znajdowała. Cały mój oddział został zlikwidowany w walce z Dominium, dwoje pilotów, którzy przeżyli wraz ze mną zginęło w kapsule podczas awaryjnego lądowania na tej planecie. Więcej nie mogę wam ujawnić. Obowiązuje mnie tajemnica wojskowa. - wyjaśniłem spokojnie.
- Co znajdowało się w bazie? Nad czym pracowaliście? - zapytał mnie.
- Nie mogę odpowiedzieć na te pytania. - odparłem.
- Tak, oczywiście. Tajemnica. Popraw mnie jeżeli się mylę: Według zgromadzonych przez nas informacji w bazie usprawniano bojowe możliwości XMechów. To tam został wyprodukowany twój egzemplarz. - stwierdził pewnie - Jakie ma zabezpieczenia? Hasła dostępu? - zażądał odpowiedzi Tim.
- Nie ma hasła. Możecie mnie zabić. Wtedy to już w ogóle nie będziecie mieli pożytku z mojej maszyny. Ten „kafar” to XMech III generacji produkowana indywidualnie pod pilota. Jej agzoszkielet jest ściśle powiązany z pilotem. Śmierć pilota powoduje, iż maszyna jest całkowicie bezużyteczna i nadaje się tylko na części. Mój „kafar” po „lądowaniu” jest w tak kiepskim stanie, iż na części też się nie nadaje. - zacząłem wyjaśniać.
- Każde zabezpieczenia można obejść. – wtrącił młody chłopak siedzący na schodach.
-Tych nie można złamać. Cały rdzeń systemu opiera się na falach elektromagnetycznych mózgu pilota, kodowani na jego łańcuchu DNA, a kod szyfrujący to wzór ciepła organizmu. Każdy człowiek ma jedyne i niepowtarzalne DNA, ciepło i fale. Poza tym klucze są pobierane w czasie rzeczywistym. Pilot opuszcza kokpit – maszyna automatycznie się blokuje. - skończyłem wyjaśniać - Nie jestem waszym wrogiem, chcę tylko naprawić maszynę i wrócić do domu. Moja rodzina może być w niebezpieczeństwie. -dodałem.
- Do domu? Myślisz, że Dominium pozwoli ci tak ot sobie wrócić? Chyba podczas „lądowania” za mocno uderzyłeś się w głowę. -wtrąciła się do rozmowy dziewczyna, która sprowadziła mnie do bazy.
-Jestem żołnierzem, mężem i ojcem. Moje miejsce jest na planecie Hitokana w Kluczu Bedugio. -wyjaśniłem -Chciałbym tam wrócić. -dodałem.
-Cały Klucz jest opanowany przez Dominium, toczą się tam walki. Nie prześlizgniesz się teraz. -skomentował Tim -Mam pewną propozycję dla ciebie. Otrzymasz wszystko co będzie ci niezbędne do naprawy swojego XMecha i pomoc mechaników. -dodał.
-Jaki jest haczyk? Przecież nie dasz mi tego wszystkiego za darmo. Nie mam niczego do zaoferowania w zamian. -przerwałem mu.
-Jak nic. Wsparcie twojej maszyny w boju. -wyjaśnił Tim.
„W boju z kim?” zapytałem się w myślach.
-Kim wy jesteście? -zapytałem.
-Szare Wilki. Jedna z bardzo wielu grup należących do Ligi Najemników. -wyjaśniła dziewczyna -Witam „w rodzinie”. Mam na imię Lena. -dodała wyciągając do mnie rękę.
Podałem jej dłoń.
-Mam nadzieję, że nie nadużyjesz naszego zaufania. W przeciwnym razie to będzie koniec naszej znajomości, a dla ciebie to będzie koniec całkowity. -ostrzegł mnie Tim witając w grupie.
Lena zaprowadziła mnie do silosów gdzie przed moim XMechem czekało już dwóch mechaników.

Prace nad maszyną trwały już kilka dni. Wraz z mechanikami usprawnialiśmy moją maszynę wykorzystując technikę i systemy wykradzione Dominium i Republice Robotów, której jak dotąd nie znałem jeszcze. Po trzech tygodniach zakończyliśmy pracę. Mój nowy „kafar” stał się potężnie wyposażoną i uzbrojoną jednostką szturmową, nad którą musiałem nauczyć się panować praktycznie od początku. Po kilka godzin dziennie spędzałem na pustkowiu wyczuwając możliwości maszyny. Któregoś dnia podczas testów przyszła do mnie Lena.
-To będzie twój sprawdzian. Jakieś 300 km od naszej bazy wylądował zwiadowczy krążownik Dominium. Ruszasz z nami. -przekazała mi.
Dołączyłem do grupy składającej się z ośmiu maszyn.
-Trochę nas mało. Krążownik ma na pokładzie kilkadziesiąt maszyn. To duża siła ognia. Nie powinniście ich tak lekceważyć. -odezwały się we mnie przywódcze nawyki.
-Dominium walczy schematycznie. Element zaskoczenia z naszej strony jest znaczącym atutem. Ponadto, gdyby udało się im przesłać jakieś raporty nie chcemy zdradzać im naszej prawdziwej liczebności. -wyjaśnił Tim.
Nasza grupa składała się z dwóch „robali”, dwóch „snajperów” i czterech „kafarów”. Gdy przeciwnik pojawił się w zasięgu naszych radarów okazało się, iż miałem rację. Na radarze pojawiło się 36 maszyn korpusu i krążownik. Dex wraz ze mną miał się zająć wyeliminowaniem krążownika, a reszta miała zająć uwagę korpusu Dominium. W czasie gdy toczyła się walka, my ukrywając się za piaszczystymi wydmami podchodziliśmy do krążownika. Gdy tylko znalazł się w zasięgu mojego uzbrojenia wystrzeliłem w jego stronę całą baterię „podrasowanych” rakiet Lambda niszcząc mu główne silniki. Dex wyeliminował jego poduszki, co spowodowało, iż krążownik runął na piasek i nie mógł już ani manewrować, ani odlecieć. Zlikwidowaliśmy mu jeszcze anteny nadawcze i już mieliśmy się zając całkowitą eliminacją, gdy otrzymaliśmy komunikat wzywający pomocy. Dex został by dokończyć zadanie, a ja skierowałem się w kierunku walczącego oddziału. Był otoczony przez 19 XMechów, które nieustannie ostrzeliwały ich pozycje. Zaatakowałem od strony północnej całym swoim arsenałem, tworząc przerwę w linii przeciwnika. W jednej chwili zlikwidowałem pięć maszyn przeciwnika. Pozostałe zaczęły się rozpraszać, uwalniając moich towarzyszy.
-Dzięki. Dobra robota. Ty to masz wyczucie czasu. Było już nieciekawie. -usłyszałem Tima.
Walka się troszkę rozluźniła. Powoli zmniejszaliśmy przewagę liczebną Dominium.

Nagle na radarze pojawiły się dwa dodatkowe obiekty zbliżające się do nas. Okazało się, że były to „kafary” III generacji ze wzmocnionym uzbrojeniem. Rozpoczęły ostrzał naszych pozycji z dystansu. Lena dostała rykoszetem, a po chwili bezpośrednio w korpus swojego „robala”.
-Źle ze mną. Padły mi wszystkie osłony. -zawołała na kanale ogólnym.
Coś mnie tknęło. Zobaczyłem na radarze jak dwie salwy pocisków lecą w jej stronę. Bez większego zastanowienie stanąłem na linii strzału. Cała salwa trafiła mnie w prawy bok. Po niej kolejna uszkadzając mi wyrzutnię rakiet.
-Dla ciebie mała, walka się skończyła. Wracaj do bazy. -poprosiłem ją i skierowałem się naprzeciw dwóm „kafarom”.
-Te biorę na siebie. Wy zajmijcie się pozostałymi. -poinformowałem wszystkich.
-Dex. Mam nadzieję, że skończyłeś się bawić z tym krążownikiem. Przydałbyś mi się. -dodałem aktywując całe pozostałe uzbrojenie.
Rozpocząłem ostrzał z lasera pusaro-xenonowego, wynalazku Republiki Robotów. Dzięki celownikowi mikrofalowemu każdy pocisk precyzyjnie trafiał do celu. Niestety ich potężne osłony znacząco osłabiały każdy atak.
-Mam ich w zasięgu. Otwieram ogień. -usłyszałem Dex-a.
Pod korpus. Strzelaj pod korpus. -wrzasnąłem mu rozpoczynając kolejną salwę.
Dwukierunkowy atak pod korpus doprowadził do przegrzania złączy ruchowych i zespawania ich co w efekcie końcowym unieruchomiło maszyny. Kolejna salwa doprowadziła do zniszczenia napastników. Wróciliśmy do naszego oddziału. Po drodze rozładowaliśmy z Dex-em trzy ostatnie, uciekające już „robale” Dominium.

Po powrocie do bazy, w silosie podeszła do mnie Lena z Timem.
-Dziękuję. Zawdzięczam ci życie. -podziękowała dziewczyna.
-Nie dziękuj. Tak uczyłem walczyć moich podwładnych z Ruo. Jak któryś tracił tarczę to jego najbliższy towarzysz staje się jego tarczą i umożliwia ucieczkę z pola walki. Zrobiłem to co do mnie należało. -odparłem jej.
-Jestem ci winny przeprosiny. Potraktowałem cię trochę z góry. Jesteś dobrym pilotem. Cieszę się, że walczymy pi jednej stronie. Nie chciałbym mieć z tobie przeciwnika. Twoi wrogowie mają naprawdę powody do strachu. -przeprosił mnie Tim.
-To dzięki mieszanej technologii moje możliwości tak mocno wzrosły. -dodałem.

Udaliśmy się wszyscy na spoczynek. Miałem ciężką noc. Wspomnienia z Ozyrysa i ostatniej stoczonej tam walki nie dały mi spokojnego snu.

cdn...


Ostatnio zmieniony przez SD_SCORPION21-SD_TIGER21 dnia Sob 15:44, 16 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
megabass




Dołączył: 26 Lis 2005
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: z Woodstock (chcialbym byc :* )

PostWysłany: Nie 19:32, 10 Lut 2008    Temat postu:

Nawet bez czytania wiem ze dobre Twisted Evil ale i tak przeczytalem xD

Super!!!

Dales mi duzo pomyslow dla mojego opowiadania Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Klan SpaceDevils Strona Główna -> Drogi pamiętniczku Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin